Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym, który z procesów zarządzania
zasobami ludzkimi jest kluczowy. Po wielu latach doświadczeń HRowskich i
osobistych dochodzę do wniosku, że rekrutacja i selekcja. Dlaczego tak myślę? Posłużę
się pewną analogią.
Wybierając partnera życiowego powinniśmy w pierwsze kolejności określić
czy nasz przyszły partner dzieli z nami określone wartości. W życiu trochę
łatwiej, gdyż są one uwarunkowane kulturowo i środowiskowo, a więc trudniej o
błąd. W środowisku pracy większość oczekiwań dotyczących wartości czy
światopoglądu od razu miałaby charakter dyskryminacji. Strategiczne znaczenie
ma ustalenie kluczowych kryteriów poszukiwań – w pierwszej kolejności „must
have”. Oznacza to przykładowo: kobieta, rasy żółtej, buddystka, do metra
siedemdziesiąt, dobrze gotująca, ….
Inny przykład: mężczyzna, biały, chrześcijanin, wykształcony, chcący mieć
dzieci, powyżej metra osiemdziesąt ….. itd.
Pomijam fakt, że zazwyczaj poruszamy się w swoim najbliższym otoczeniu
(praca, studia, znajomi) i podejmujemy życiową decyzję całkowicie niezgodnie ze
sztuką, gdyż zawężamy sobie pole rekrutacyjne (dziś w dobie Internetu jest
trochę łatwiej). Poza tym często idziemy na kompromis ulegając urokowi jakiegoś
„nice to have” rezygnując z kluczowych oczekiwań – „must have”. Skutki takich
działań widzimy wokół, o ile sami ich nie doświadczyliśmy. Oczywiście zarówno w
przypadku pracownika jak i partnera/partnerki nic nie musi być na całe życie. W
sferze zawodowej kariera „od matury do emerytury” skoczyła się bezpowrotnie.
Ale czy warto ponosić nieuzasadnione koszty?
Oznacza to, że wśród kluczowych etapów znajdowania nowego pracownika jest
przygotowanie takiej specyfikacji, która:
- zminimalizuje poszukiwania „księcia na białym koniu” (można się nie doczekać),
- sprawi, że nie dopuścimy do fazy selekcji 10 000 kandydatów, gdyż nawet dla dużej firmy wydaje się to nieuzasadnionym wysiłkiem (nie mówiąc o szukaniu partnerki/partnera – życia nie starczy).
- zminimalizuje poszukiwania „księcia na białym koniu” (można się nie doczekać),
- sprawi, że nie dopuścimy do fazy selekcji 10 000 kandydatów, gdyż nawet dla dużej firmy wydaje się to nieuzasadnionym wysiłkiem (nie mówiąc o szukaniu partnerki/partnera – życia nie starczy).
Mała uwaga na marginesie.
Zawsze uważałem, że rekrutacja i selekcja to są dwa podprocesy poszukiwania
pracownika. W przypadku rekrutacji budujemy „pool” kandydatów – opracowujemy
specyfikację stanowiska pamiętając o „must have” i „nice to have”, adresujemy
do określonego gremium poprzez odpowiedni kanał, zbieramy CV, przeglądamy rynek
pracowników itd. Od tego momentu zaczyna się etap selekcji, w którym odrzucamy
CV nie spełniające choćby jednego kryterium z „must have”.
Drugi kluczowy etap to selekcja kandydatów. Tu też odwołanie się do
osobistych doświadczeń sprawdza się w stu procentach. Stara prawda, że najlepszym predyktorem przyszłych zachowań
są przeszłe zachowania nie straciła nic na aktualności. Nie łudźmy się
więc, że po ślubie on/ona się zmieni. Z prawdopodobieństwem graniczącym z
pewnością nie zrobi tego. Podobnie z pracownikiem. Jego przeszłe dokonania są
najlepszym prognostykiem przyszłych sukcesów. To, co dodatkowo należy
sprawdzić, to sposób, w jaki to osiągnął.
Czy potrzebujemy kogoś, kto niewątpliwie osiągnął sukces, np. w sprzedaży, ale
pozostawił po sobie zgliszcza, osiągnął go po trupach, skonfliktował
wszystkich, …? W ten sposób znów ocieramy się o sferę wartości.
Jakie stąd wnioski dla nas? Na etapie selekcji liczą się po pierwsze
fakty, po drugie fakty i po trzecie fakty. Oznacza to, że dobry behawioralny
wywiad oparty o kompetencje jest jednym z najskuteczniejszych narzędzi
selekcyjnych. Musi być wsparty dużym wysiłkiem weryfikującym uzyskane
informacje, gdyż wielokrotnie pojęcie prawda ma u wielu kandydatów dosyć płynny
charakter. Lepiej więc inwestować czas i pieniądze w umiejętność prowadzenia
rozmowy kwalifikacyjnej (competence based behavioural interwiew) oraz w
zbieranie referencji i informacji, niż w wyszukane centra oceny, testy i tym
podobne fajerwerki.
Na koniec uwaga dotycząca uczestników procesu. Spotkanie musi prowadzić
menedżer poszukujący pracownika, pod warunkiem, że dostał od HR know-how,
narzędzia i wsparcie (notka nr. 1). On też musi podejmować ostateczną decyzje o
zatrudnieniu. HR nie może tu pełnić roli swatki, bo na końcu, to jak menedżer sobie pościele - tak się
wyśpi.
Grzegorz J. Sokołowski
Warszawa 2013-09-16
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz