Zacznę od kilku
cytatów:
„To tylko zwykła
niemoc, która cię ogranicza – zniszcz ją, a osiągniesz sukces”.
„Od dziś zaczyna
się największa przygoda twojego życia.”
„Wejrzyj w
siebie, a odnajdziesz wewnętrzną harmonię”.
„Zasługujesz na
pierwszą klasę”
I takiego typu
dyrdymały można usłyszeć na szkoleniach motywacyjnych. Szkoleniach, na których
występują uznani spikerzy, najczęściej niemający nic wspólnego z naszym
biznesem. Szkoleniach organizowanych za duże pieniądze i mających tchnąć w
zespół nowe siły. Uczestniczyłem także w zbiorowym graniu na bębenkach (w tym
przypadku w Paryżu). Celem miało być zwiększenie motywacji zespołu,
podniesienie ducha współpracy czy w końcu dobra zabawa (i to ostatnie chyba
wychodzi najlepiej, choć nie da się porównać do wieczornych zajęć w
podgrupach).
To wszystko każe
się zastanowić nad celowością takiego działania. Mam bardzo poważne wątpliwości
czy tego typu „szkolenia” zwiększają obroty, zyski czy udział w rynku. Czy też
w jakiś magiczny sposób wzrosły moje kompetencje (chyba że związane z
instrumentami perkusyjnymi).
Mam też innego
rodzaju zastrzeżenia. Czy powinna nas interesować strona duchowa pracowników?
Czy ingerowanie w ich osobowość jest działaniem, do którego pracodawca ma
zwyczajnie prawo? Czy po prostu nie jest tak, że powinniśmy od pracownika
oczekiwać posiadania określonych kompetencji i przejawiania pożądanych zachowań
w środowisku pracy? Ja odpowiadam stanowczo, że tylko to jest treścią swoistego
porozumienia między dwiema stronami wyrażonego w umowie o pracę. Rozwój
duchowy, osobisty czy doskonalenie swojego „ja” pozostawmy pracownikom. Niech robią
to w wolnym czasie i za swoje pieniądze.
Przedstawione
wyżej kwestie są w moim głębokim przekonaniu jaskrawym przejawem bezradności
osób zarządzających. Nie potrafią oni właściwie określić rzeczywistych
deficytów w swoich zespołach. Niejednokrotnie przecież pracownik ma elementarne
braki w zakresie potrzebnym do prawidłowego wykonywania swoich obowiązków. Czy
dotyczyć to będzie technik sprzedaży, czy przygotowywania raportów czy innych
kwestii. Warto zapewnić pracownikom właściwe, dedykowane szkolenie, które ma
szansę realnie wpłynąć na jakość pracy czy wydajność pracownika, zamiast
wydawać duże pieniądze na wątpliwej skuteczności szkolenia motywacyjne. Chyba,
że idzie nam tak dobrze, że nie musimy się martwić o kompetencje czy walkę z
konkurencją, a jedynie próbujemy mieć trochę wolnego czasu i radości za firmowe
pieniądze.
Grzegorz J.
Sokołowski
Warszawa 2013-09-16